poniedziałek, 29 października 2012

GRYF w Neusterlitz

Dwa tygodnie temu a dokładniej 13-14 października grupa strzelców z LOK'u w tym oczywiście ludzie z GRYF'a byli na turnieju przyjaźni w niemieckim Neusterlitz.
Dzień rozpoczął się o 3:30 pobudka dopakowanie i o 4:00 wyjazd.
Jako że byłem kierowcą to jako pierwszy zasiadłem w busie a zaraz obok mnie Mania. Dziesięć minut później byliśmy po Karola, później pani Jola, Prezes z żoną, Rafał, pan Włodek i gotowi do wyjazdu.
Od samego początku było wesoło. Pogoda po drodze zmieniała się jak w kalejdoskopie raz deszcz raz nie i tak na zmianę. Przed wjazdem n teren Niemiec zatrzymaliśmy się na Orlenie żeby rozprostować kości a tam dogonili nas Leszek i pan Waldek.
Po spiciu kawy czas był na dalsza podróż. Nie trwała ona długo bo jakiś 30 minutach (może szybciej) zatrzymała na POLIZEI :) Mania sobie poradziła dzieleni z tłumaczeniem i szybko nas puścili. Więc dalej w trasę. Około 8:30 byliśmy na tamtejszym flohmarkt'cie (czy jakoś tak), oczywiście nie bylibyśmy sobą gdybyśmy czegoś nie odwalili. Karol nawet  sobie pośpiewał z właścicielem :) BRAWO Karol.
O 9:00 dotarliśmy na miejsce gdzie czekało na nas wspaniałe śniadanko.Na miejscu dołączyli do nas Kamila i Artur z dziećmi. Po posiłku część grupy udała się na początek turnieju, a ja z prezesem zawieźliśmy kobiety do miasta. Po "zwiedzeniu" kilku marketów wsiedliśmy do busa i powróciliśmy na strzelnice.
Jeszcze dobrze nie weszliśmy a Diter (szef grupy strzeleckiej) troszeczkę pokrzyczał że już nasza kolej a nas nie ma, oczywiście śmieliśmy się bo oprócz Manii nikt nie wiedział co on mówi.
Po wejściu na stanowiska strzeleckie żarty się skończyły ładowaliśmy "ostrą" amunicję i czas strzelać do celu. Dla mnie i Manii była to pierwsza styczność z taka bronią więc jak można domniemać nie poszło mi najlepiej a Mania super, a Prezes jak to prezes wali jeden za drugim w "czarne".
O godzinie  15 obiadek i udaliśmy się na zakwaterowanie. O 17 czekała na kolejna atrakcja a mianowicie strzelanie do rzutek.
Zabawa była przednia. nie na co dzień mamy możliwość postrzelania w taki sposób.
Około 19 wróciliśmy do hotelu tam szykowanko i czas na zabawę.
Wybawiliśmy się co nie miara, a te niemieckie drinki, mmhmmmmmmmmmm. nie mogliśmy się im oprzeć.
Ranek 14 października był czymś strasznym, no ale cóż na 9 było śniadanko wieć nie wypadało się spóźnić. Po śniadanku konkurencja z KBKS'u i partyjka w bilarada.
O 12 obiadek - goloneczka i bigosik mniami. O 13 oficjalne zakończenie wręczenie pamiątkowych pucharów.
Niestety przyszedł czas na najgorsze - pożegnanie i wyjazd do domq.
Teraz czas na kolejny wypad :)















_S_H_Y_M_I_

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz