poniedziałek, 10 grudnia 2012

Wyjście w teren :)

Pierwsze śniegi już z nami a więc trzeba zacząć zimową przygodę.

I własnie tymi słowami doszliśmy do wniosku, że chyba zrobić mały przemarsz powiązany z jakąś zabawą. Odpowiedzialny za plan był Żiżu - oczywiście wszystko było przygotowane jak zawsze :)

O 17 zbiórka LOK'iem no może 17:10. Żiżu zebrał zgody ale jak to bywa zawsze musi ktoś coś zrobić więc trzeba było zadzwonić do mamy jednego uczestnika, ale tylko w celu potwierdzenia tego czy wie, że syn się wybiera do lasu.
Po określeniu zasad marszu wyruszyliśmy w trasę. Było okrutnie zimno. A przecież byłem ciepło ubrany. Jak na pierwsze takie wyjście nie mogliśmy sobie pozwolić na zbyt długie łażenie, bo nie wszyscy byli odpowiednio przygotowani.
Gdy dotarliśmy na miejsce zaczęliśmy organizować się z ogniskiem, wiadomo jak jest jedni szykują miejsce inni szukają opału (z tym jest zawsze duży problem). Niestety przy pierwszych dwóch podejściach ponieśliśmy porażkę. Ale jak mówi przysłowie "nie wygrywa wojny ten kto wygrywa bitwę". Przy podejściu nr 3  udało się utrzymać ogień już do końca naszego pobytu w ty miejscu.
Niestety oprócz miłych akcentów naszego wypadu bywają też te mniej miłe. I tak było również tym razem. Jednak z naszych "kompanek" nie zastosowała się do wskazówek jakie staramy się przekazywać przed każdym wyjściem czy działaniem. Ale dzięki niej mogli zobaczyć jak należy dbać w grupie o jak najmniejsza stratę ciepła.
Niestety nie pomogło, więc musiałem oddać swój polar :\  ale dałem radę.
po 3 godzinach pobytu w lesie postanowiliśmy powrócić do domu.


Pierwsza "wycieczka" za nami czy będą kolejne, dłuższe, bardziej ekstremalne, bardzo bym chciał, ale czy nasi kochani podopieczni będą chcieli poznawać i uczyć się surwiwalowego rzemiosła ??
Nie wie, nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że tak że po to przychodzą na spotkania.
Czas pokaże ich wytrwałość i chęć zbudowania zespołu.


_S_H_Y_M_I_

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz