
22 lutego 2014 roku byliśmy na szkoleniu z taktyki z instruktorem Żiżem. Po porannej zbiórce na Zwinisławiu mieliśmy 2 sekundy żeby wybrać dowódcę. Jednogłośnie został nim Makarson. Poszedł on odebrać instrukcje co do naszej misji, która, jak się okazało, polegała na przetransportowaniu grupy cywili ze Zwinisławia w bezpieczne miejsce. Dostaliśmy dwie mapy, instrukcje odnośnie stref zagrożenia, czasu na przejście... Makarson, jako dowódca na czujkę wybrał Adzika. Jej zadanie polegało na prowadzeniu grupy, wybieraniu odpowiedniej trasy oraz zabezpieczanie przodu szeregu. Dowódca dał zadanie każdemu, bo cywile, idący w środku, byli najważniejsi. Po krótkiej organizacji ruszyliśmy. Czujka wyprowadziła nas ze strzelnicy, a potem zgodnie z mapą prowadziła do bazy. Podczas marszu było kilka ataków, lecz wszystko dzielnie odpieraliśmy bez ofiar, ale to do czasu... Niespodziewanie wróg zaczaił się gdzieś przed nami i gdyszliśmy czujka nagle padła na ziemię.
Od razu przybraliśmy pozycje obronne i w momencie, gdy transportowali postrzeloną czujkę do kryjówki, gdzie miała zostać opatrzona - dowódca dostał. Po stwierdzeniu, że nie żyje dowodzenie przejęła Monika. Jak się okazało Adzik (czujka) została postrzelona w klatkę piersiową. Dzięki szybkiej reakcji medyka, oraz obronie grupy została ona

została odratowana i była zdolna do samodzielnego marszu do bazy. Niestety z Makarsonem nie było tak dobrze... Poległ w szczytnym celu. Dzięki jego poświęceniu ocalała grupa i cywile. CHWAŁA BOHATEROM. Nie było jak oddać mu czci, bo czas nieuchronnie uciekał, więc kontynuowaliśmy wędrówkę do bazy. Nowy dowódca szybko ustalił plan działania, a Adzik mianowała Oposa czujką, bo sama nie była już w stanie prowadzić. Z czujką na czele ruszyliśmy w drogę. Napotykając na drodze przeszkodę postanowiliśmy ją ominąć wychodząc na otwarte pole. Dostaliśmy informację, że za 30 sekund będzie tu lecący na nas
helikopter, więc szybko ruszyliśmy w stronę lasu, aby się ukryć.
Krótki instruktarz, poprawa błędów i misja uznana za zakończoną. Teraz czas na rozrywkę. Zaczęliśmy strzelanki ASG. Po podziale na drużyny zaczęła się zabawa. :D
Jak się okazało, byliśmy na tyle dobrzy, że nawet nasz instruktor został postrzelony ;) Tylko, że śmiałkowi, który tego dokonał później nie było już tak wesoło, gdyż Żiżu postanowił się odpłacić... Nie obyło się bez zdobywania flagi i naszych wygłupów. Na koniec Opos miał za zadanie zrobić 40 pompek za zgubienie pewnego elementu repliki, który znalazł instruktor. Dzięki pomocy Tomka i Adzika, oraz dobrej woli Żiża poszli na ugodę. Zrobili we trójkę po 20 pompek, aby Opos się nie przemęczył ;) Ogółem patrząc to był bardzo udany dzień.
Po więcej zdjęć zapraszamy na feacebook'a https://www.facebook.com/makary.plucinski/media_set?set=a.585141614903225.1073741836.100002221764192&type=1
Adzik :)





















