niedziela, 19 stycznia 2014

Bieg Herkulesa 2014


To był maj jak instruktor Shymi poinformował naszą grupę o możliwości wzięcia udziału w biegu Herkulesa. I tak się zaczęło treningi, przygotowania, rozmyślania czy dam radę. Co prawda trasa biegu wynosiła tylko albo aż 6 kilometrów, ale po drodze było do pokonania 12 przeszkód różnego typu i o różnym poziomie trudności. Pierwsze zapoznanie się z trasą było przed dzień zawodów, kiedy musieliśmy odebrać pamiątkowe koszulki. I w końcu nadszedł ten dzień 26 lipca 2014 roku dzień w którym niektórzy pokonali swoje granice wytrzymałości oraz pokazali, że grupa jest ważniejsza od własnego zdrowia. Wybiła godzina 16:00 i wyruszyliśmy w stronę Koszalina. Biegacze odebrali „wspomagacze” które okazały się przydatne po biegu. Mając na myśli wspomagacze mamy na myśli wodę, napój izotoniczny i batonik. O godzinie 17:45 rozpoczęliśmy rozgrzewkę ze wszystkimi uczestniczkami biegu. Równo o godzinie 18:00 ruszyliśmy na trasę. Pierwsza przeszkoda i już dała się uczestnikom we znaki. Druga przeszkoda i już mieliśmy szansę na ochłodę w rzece nie daleko stadionu. Później czekał na nas bardzo długi dystans do przebiegnięcia, ale przy okazji mogliśmy zobaczyć nową inwestycję która została realizowana na terenie miasta Koszalin, czyli zalew. Na ostatnich 1500 metrach czekało na nas aż 8 przeszkód, dzięki czemu można było delikatnie złapać oddech. Było wiele wypowiedzi na temat źle rozłożonych przeszkodach na trasie, były odcinki gdzie biegliśmy i biegliśmy, a były odcinki, że co chwilę musieliśmy pokonać przeszkodę. Na ostatnich metrach nie mieliśmy już siły, a każdy kolejny krok był co raz gorszy i cięższy. W płucach zaczynało brakować tlenu, ale postawiliśmy sobie zadanie dobiegnięcia i ukończenia tego biegu. Nie możemy powiedzieć, że daliśmy z siebie wszystko, bo naszą metą stała by się pomoc ratowników medycznych, ale na całe szczęście nie potrzebna była ona potrzebna. Z Białogardu w biegu zespołowym nieoficjalnie udział wzięły 2 ekipy: GRYF LOK oraz Forest_Rats. Jako pierwsza dobiegła ekipa Forest, a zaraz za nim GRYF. Jednak w klasyfikacji ogólnej nasze zespoły uplasowały się: Forest Rats z czasem 40 minut 25 sekund co dało im 10 miejsce oraz drużyna GRYF LOK na 11-tej pozycji z czasme 43 minuty 29 sekund. Po zakończonym biegu każdy dostał medal oraz certyfikat ukończenia biegu. Już dzisiaj wiemy, że niektórzy będę brali udział w biegu za rok i będą chcieli poprawić swój wynik. Zebranie sił po biegu trwało trochę czasu, ale już przygotowujemy się do następnego biegu, bardzo zbliżonego do Biegu Herkulesa. Miejmy nadzieję, że z biegu na bieg będziemy coraz lepsi i będziemy pokonywać coraz wyższe bariery własnej psychiki oraz wysiłku fizycznego.
Makarson

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Do Karlina ... :)

Trzydziestego grudnia jeszcze 2013 roku tuż po porannym spotkaniu  pod LOK-iem dowiedzieliśmy się że mamy czas do dwunastej aby dojść do Karlina. Przed wymarszem odwiedziliśmy jeszcze Biedronke. Tam również nie obyło się bez ciekawych sytuacji gdzie pani kasjerka o mało co nie poprosiła Matiego o dowód podczas gdy on chciał kupić tylko marchewkowy sok. Po zakupach ruszyliśmy w dalszą drogę. Oczywiście nie ułatwiając sobie życia nie wybraliśmy drogi wiaduktem lecz  jak to my poszliśmy drogą  na około.. Po wielu kilometrach marszu niektórym zaczęły doskwierać odciski i ból nóg. Ale dzielnie szliśmy do Karlina. Tam po oswojeniu kota, samochód zabrał jedną osobe do domu . Po krótkim podziwianiu pięknego wodospadu i znaku z napisem „Karolino" ruszyliśmy do Redlina. 
 Najpierw spacerek przez wieś a potem dasza droga szlakiem Świętego Jakuba, aby po czasie zboczyć z drogi i kolejne etapy wędrówki pokonać tylko i wyłącznie z kompasem. Mieliśmy małe obawy czy dobrze robimy idąc za Sebą, który ma zwyczaj chodzić w zupełnie przeciwnym kierunku ;P ale na szczęście tym razem świetnie poradził sobie z zadaniem i zaprowadził nas do ogrodzonego fragmentu lasu, gdzie drobny problem sprawiła siatka otaczająca ten obszar.  Po zorientowaniu się w terenie znaleźliśmy drzewo znacznie ułatwiające nam przejście przez w/w siatkę. Po przedzieraniu się przez małe lecz bardzo kłujące drzewka doszliśmy do przeciwległej siatki. Kilku chłopaków próbowało ją przeskoczyć  wchodząc na podpierające ją belki, a reszta znalazła dziurę w siatce co było zdecydowanie łatwiejszym przejściem. W pewnym momencie wszyscy myslelismy że Seba spadnie z belki i siatki ale jakimś cudem tak się nie stało.. ; D Ruszyliśmy dalej w kierunku przez niego wyznaczonym. Szlismy lasem do czasu gdy na drodze pojawiła się mała rzeczka. Kilkoro z nas przeskoczyło w dogodnym miejscu, niektórych podczas skoku łapał Dawid ;) ale nasz akrobata postanowił zrobić to bardziej teatralnej niż my.. Złapał się cienkiej gałęzi i próbował przejść po innej trzymając się jej. Pod Jego ciężarem owa gałąź się ugięła i odbiła do góry w momencie gdy plecak akrobaty był już w wodzie. Nie możliwe było żeby nie wpadł do niej cały, lecz widocznie sprzyjał mu los i skończył tylko z lekko mokrym plecakiem. :( Byłaby to świetna scenka kabaretowa. :)  Wracając do Białogardu jeszcze oglądaliśmy jakieś ruiny.. ,,Wybuchowe" rzeczy .. Oraz przedzieralismy się przez zarośla. Potem szybko ciepła kiełbaska na ognisku, łapanie autobusu przez niektórych lub dalszy marsz do domu. :]  
Tak wyglądał nasz ostatni poniedziałek 2013 roku ! : D 
A.